środa, 31 grudnia 2014

Jest LIGHT'owo :-)

czwartek, 31 grudnia A.D. 2014


(J 1,1-18)
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.




"A Światłość w ciemności świeci i ciemność go nie opanowała" - tak brzmi w dosłownym tłumaczeniu ten fragment ewangelii wg św. Jana. Prawda, że ciemność nie ma mocy by zwyciężyć Światło. To Światło ma Moc, by zwyciężyć ciemność. Definitywnie. To Jezus - Światłość Świata, przez dar samego siebie nam, pokonał władcę ciemności. 
Na ostatni dzień roku Kościół daje nam ten fragment. Pięknie się wiąże on z okolicznościami przyrody. Jest przecież staropolskie powiedzenie: "Na Nowy Rok, przybywa dnia na barani skok". Dzień "rośnie" coraz bardziej, noc "się kurczy". We mnie też musi się kurczyć noc, a wzrastać Światło. Światło Tego, który Zwyciężył!
Tego Wam też życzę na ten Nowy Rok, który zaraz się nam pojawi. :-)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozwiązanie...

wtorek, 23 grudnia A.D. 2014


(Łk 1,57-66)
Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: Nie, lecz ma otrzymać imię Jan. Odrzekli jej: Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię. Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: Jan będzie mu na imię. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: Kimże będzie to dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim.




    Zachariasz odzyskuje mowę dopiero wtedy, gdy okazuje się jego i jego żony wierność Panu Bogu. Zaczyna mówić, gdy potwierdza znakami wcześniejsze wezwanie Anioła do nadania imienia dziecku - "Jan, będzie mu na imię".
   Ciekawe jest także to, że my mówimy - odzyskał głos - a Ewangelia ma piękniejsze określenie: "język mu się rozwiązał". Nie chodzi tylko o określenie mniej czy bardziej piękne, ale o prawdę, że wierność Słowu Boga rozwiązuje więzy niewoli języka i pozwala - jak Zachariaszowi - uwielbiać Boga. Pozwala także nie pleść byle czego, ale wypowiadać słowa ważne i budujące - czyli dobre.
   Bądźmy więc wierni Jego Słowu, by być gotowymi do uwielbienia!




niedziela, 21 grudnia 2014

Szacun Tobie!

poniedziałek, 22 grudnia A.D. 2014


(Łk 1,46-56)
Wtedy Maryja rzekła:
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą
odtąd wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest Jego Imię
a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
zachowuje dla tych, co się Go boją.
On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strąca władców z tronu,
a wywyższa pokornych.
Głodnych nasyca dobrami,
a bogatych z niczym odprawia.
Ujął się za sługą swoim, Izraelem,
pomny na miłosierdzie swoje
jak przyobiecał naszym ojcom
na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki.
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.




Czytamy dziś najpiękniejszy hymn uwielbienia dla Boga jaki usta człowieka wypowiedziały. Najpiękniejsze usta - usta Maryi - najpiękniejszej z kobiet tej ziemi.
Najbardziej lubię tę część:

Święte jest Jego Imię
a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
zachowuje dla tych, co się Go boją.


Miłosierdzie, które ona przyniosła na świat - Jezus Chrystus - jest już blisko... Blisko każdego z nas. Jezus chce dotykać serc i tych co przed nami byli i nas i tych co po nas będą.
(Nie napiszę, że "naszych dzieci", bo zaraz ktoś powie - jak to - ksiądz ma dzieci??? :-p )
Piękne jest to, że żeby przyjąć to Miłosierdzie potrzebna jest Bojaźń Boża. Nie lęk przed Nim, ale szacunek, rewerencja, uwielbienie - wszak to jest KRÓL!
Chcę więc Cię, Panie uwielbiać, czcić, by móc żyć w Twoim Miłosierdziu.

:-)

Manipulator???

niedziela, 21 grudnia A.D. 2014 


(Łk 1,26-38)
W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.


    Boże, jak cudownie, że nie jesteś jak ludzie. Jak cudownie, że nie chcesz mieć drugiego człowieka, by nim manipulować, sterować. 
    Ja bardzo chętnie tak robię, żeby drugi(a) robił(a) to tak jak ja chcę i wtedy, kiedy ja chcę. W tym celu oszukam (ale tylko troszkę), zajdę od drugiej strony, powiem pół prawdy, albo ćwierć. Żeby tylko moje było na wierzchu. 
    A Pan Bóg nie. On kawa na ławę: "Jesteś pełna łaski", "Moc Cię osłoni", "Nie bój się", "będziesz Matką".
Prosto do celu. Bez ściemniania. Ale za to z pełnym wspomaganiem - Duch Św., Moc Najwyższego...
Dlatego warto Bogu powiedzieć, jak Ona: "Tak, akceptuję Twój plan. Chcę według niego żyć. prowadź mnie."
FIAT !

Nie, nie. Nie chodzi o samochód :-p 

piątek, 19 grudnia 2014

W cieniu Twoich rąk...

sobota, 20 grudnia A.D. 2014

(Łk 1,26-38)
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.





Bardzo lubię Ewangelie w dosłownym tłumaczeniu interlinearnym z greckiego. (Sam nie znam tego języka na tyle, żeby czytać swobodnie i rozumieć co czytam, niestety...Wyd. Vocatio pomaga...)
I dziś znowuż trafiłem na niezmiernie ciekawy i wiele niosący treści fragment w Ewangelii dnia. W Biblii Tysiąclecia jest: "(...)  i moc Najwyższego osłoni Cię", a w dosłownym jest "moc Najwyższego ocieni cię".
"Ocieni" - osłoni cieniem... Co osłania cieniem? Pierwsze co przyszło mi do głowy, to obłok, który pojawiając się na niebie zasłania promienie słońca. Fajnie jest leżeć na plaży nad morzem z przyjaciółmi i obserwować przepływające obłoki. (I tutaj pozdrowienia dla MW i RW i ich czterech dziewczynek oraz MK i WK i ich trójki z którymi jestem nad morzem w B. :-p )
Obłok... To ten sam, który "osłaniał Izraela" gdy uciekał przed Faraonem. Bóg, który ocienia. W Jego cieniu, jesteśmy bezpieczni, "nie porazi nas słońce, ani księżyc wśród nocy".
Niby delikatny - bo cóż to jest cień? - sama delikatność i ulotność - a jednak pełen Mocy i Potęgi.
Taki jest nasz Bóg. 
Nie mówi On do Maryi - Oto ja Swą Potęgą usunę wszystkie trudności, ale mówi - Oto ja Swą Potęgą będę cię chronił, czyli przeprowadzę cię przez nie.
Wspaniały jest, ten pełen wyczucia, dobroci i stałości - NASZ BÓG!

"W cieniu Twoich rąk ukryj proszę mnie,
Gdy boję się, gdy wokół mrok,
bądź światłem bądź nadziei dniem.
Wszystkim o czym śnie głosem w sercu mym,
Jak ręka która trzyma mnie.
Nad brzegiem nocy brzegiem dni,
Bądź jak skrzydła dwa kiedy braknie sił.
Chwyć mnie i nieś niech niebo bliżej będzie,

Tak bardzo chcę w ramionach skryć się Twych
."



Beata BEDNARZ i TGD "W Cieniu Twoich rąk"



czwartek, 18 grudnia 2014

Kadzenie pomaga :-)

piątek, 19 grudnia A.D. 2014


(Łk 1,5-25)
Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach. Kiedy w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia. Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: Nie bój się Zachariasz! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych - do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały. Na to rzekł Zachariasz do anioła: Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku. Odpowiedział mu anioł: Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy. A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Tak uczynił mi Pan - mówiła - wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi.



Ciekawe, że Pan Bóg tak długo czekał, żeby dać Zachariaszowi i Elżbiecie upragnionego syna... Prawie całe ich życie.
A oni, jak pisze ewangelista Łukasz, byli wierni Panu Bogu, każdego dnia. 
Jakie to trudne, być wiernym każdego dnia i nocy, mimo że Bóg wciąż nie odpowiada. Tyle lat...
I dopiero, gdy Zachariasz spełnia swój kapłański obowiązek (egzegeci mówią, że do Miejsca Najświętszego kapłan wchodził tylko raz w życiu, by złożyć ofiarę kadzenia) - Bóg przez archanioła Gabriela odpowiada.
Jak trwać wiedząc, że Bóg przychodzi wtedy kiedy On chce, nie wtedy kiedy ja bym chciał? Jak wytrwać w tej drodze i nie ustać?
Myślę, że Elżbieta i Zachariasz wiele z Nim rozmawiali. I to była ich siła. 
Postępowali zgodnie ze znaczeniami ich imion:
Zachariasz - hebr. zekarjah(u) - Jahwe wspomniał,
Elżbieta - hebr. elilszeba - El (Elohim) - Pan jest pełnią, szczęściem.


środa, 17 grudnia 2014

Doda, czy nie doda???

czwartek, 18 grudnia A.D. 2014

(Mt 1,18-24)
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów . A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.




Imię Józef,  z hebrajskiego "Josep" oznacza "niech Bóg doda (szczególnie w aspekcie dzieci)". I faktycznie w życiu Józefa jego imię się realizuje. Bóg dodał mu wiele. Co prawda, wcale nie tak jak myślał i kombinował Józef... :-)
I co ważniejsze okazuje się, że droga Boga to ta najlepsza z dróg. Potrzebna jednak (znowuż...) była zgoda Józefa. Bóg nie niewoli człowieka, ale podejmuje z nim dialog i zachęca. U Józefa zachętą było wezwanie "Nie bój się..."
Ja też chcę iść Panie za Tobą. Chcę żebyś mi dodawał. Chcę mówić Tobie TAK. Jak Józef.

wtorek, 16 grudnia 2014

Zwyczajny - Niezwyczajny...

środa, 17 grudnia A.D. 2014

(Mt 1,1-17)
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była /dawna/ żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.



Mateusz zaczyna dziś: "Biblos geneseos Jesou Christou, hijou David, hijou Abraham" - Księga narodzenia/rodowodu/początku dziejów Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Początek dziejów... Jakich dziejów? Przecież świat już tyle wieków istnieje?
Początek dziejów zbawienia, odkupienia. Oto nastaje czas Nowego Stworzenia, które przynosi Ten, Który Się Narodził z Niewiasty. 
Oto ten, który jest Bogiem z Boga Jedynego, jest także człowiekiem z krwi i kości. Izraelitą z dziada Davida i pradziada Abrahama.
Bóg-Człowiek, Odkupiciel ze zwyczajnym, niezwyczajnym rodowodem. Jak w każdej rodzinie są chlubne "przypadki" i te, z których się cieszymy nie-bardzo.
I Jezus też takie ma. Pokazuje, że każda historia człowieka jest jednocześnie historią przychodzenia Boga. Oto nasz chronos jest przeniknięty przez Kairos. Teraźniejszość człowiecza jest dotknięta i przeniknięta przez Wieczność Boga. I wciąż się ta historia powtarza w naszym życiu. Odwieczny Bóg przychodzi do naszego zapędzonego czasu, by się spotkać, by nas napełnić Sobą.


poniedziałek, 15 grudnia 2014

Opamiętaj się!!!

wtorek, 16 grudnia A.D. 2014


(Mt 21,28-32)

Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.




"
opamiętał się i poszedł."

Dosłowne tłumaczenie może być inne - "odczuwszy żal, poszedł".
Przeżywanie żalu, po odmowie współpracy z Bogiem, sprawia, że na nowo możemy pójść za Jego wezwaniem. Że UWIERZYMY Jego pomysłowi na nasze życie.
Wtedy okazuje się, że nie ma znaczenia przed Bogiem co zrobiłem strasznego - nazywamy to grzechem. Liczy się to, że uwierzyłem JEMU!
Potrzebuję więc kilku rzeczy:
1. opamiętania się, by odwrócić się od nieposłuszeństwa,
2. wiary, że Bóg chce mi przebaczać, by mieć mnie dla siebie,
3. Żalu za zło, którego dokonałem,
4. pójścia za wezwaniem do dobra.

Pomóż mi Jezu, dziś pełnić Twoją wolę!

niedziela, 14 grudnia 2014

Wyzbyć się lęku...

poniedziałek, 15 grudnia A.D. 2014


(Mt 21,23-27)
Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę? Jezus im odpowiedział: Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi? Oni zastanawiali się między sobą: Jeśli powiemy: z nieba, to nam zarzuci: Dlaczego więc nie uwierzyliście mu? A jeśli powiemy: od ludzi - boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: Nie wiemy. On również im odpowiedział: Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię.



Lęk, lęk, lęk...
Boimy się tłumu - mówią dziś arcykapłani i starsi ludu. -dlatego ominiemy dziś odpowiedź na Twoje Słowo, Panie.
Jak to jest, że częściej boję się opinii ludzkiej, niż Boga?
Że częściej idę za ludzką opinią, niż za Słowem Boga?
Jak łatwo jest zakwestionować Twoją Boską Władzę, mimo że się jej doświadczyło i widziało namacalnie.
Musi być mała wiara moja w to, że Bóg jest blisko, że widzi, że wspomoże, ze zadziała...
"Żeby wiara wasza była jak ziarnko gorczycy..."

Panie odważny i konsekwentny - przymnóż mi wiary!!!

sobota, 13 grudnia 2014

Wskaźnik...

niedziela, 14 grudnia A.D. 2014

(J 1,6-8.19-28)
Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości. Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: Kto ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem. Zapytali go: Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie! Powiedzieli mu więc: Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie? Odpowiedział: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem? Jan im tak odpowiedział: Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.




Imię "Jan" - po hebrajsku j(eh)ochanan oznacza "Jahwe obdarzył łaską".
Patrząc na życie Jana Chrzciciela, można by rzec: "Gdzież, kurcze, ta łaska???"
Żył na pustyni, żarł szarańczę i miód leśny. Ubierał się w skóry (fura, skóra i komóra, hihihi). Potem przeniósł się nad Jordan i tam udzielał chrztu nawrócenia. Wołał, głosił. Nazwał się przecież "Głos wołającego na pustyni". W końcu wygarnął Herodowi niemoralne prowadzenie się i... utracił głowę z powodu Herodiady (kochanki króla) i jej złości...
Noooooo, to mi łaska??!! 
No dobra, to ludzkie patrzenie. I po ludzku, jak widać, Jan kariery, to raczej nie zrobił.
Ale po Bożemu... 
Miał tak naprawdę tylko jedno zadanie i wykonał je p e r f e k c y j n i e!!!
Miał "tylko" wskazać nadchodzącego Mesjasza i pozwolić Mu działać, samemu się wycofując.
A do tego zadania, konieczna była "stała asystencja Ducha Świętego". Stąd ta pustynia. Dlatego ta skromność ubioru i jadła. By Duch Boży w nim panował, by dobrze Go usłyszeć w odpowiednim momencie.
Może ja, przejęty i skupiony na sobie, zbyt górnolotnie pojmuję swoje zadania. Może, powinienem bardziej skupić się na słuchaniu Ducha Św., a wtedy wreszcie wypełnię zadania stawiane mi przez Boga. I wtedy będę szczęśliwy, bo wykonam to do czego On mnie powołał...
Wtedy, za Janem będę mógł powiedzieć: "Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał "



piątek, 12 grudnia 2014

Należę do Ciebie :-)

sobota, 13 grudnia A.D. 2014

(Mt 17,10-13)
Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.



Eliasz - hebr elijah(u) - oznacza "Jahwe jest moim Bogiem".
Imię, które od razu mówi Who is Who. Mówi: jestem człowiekiem Boga Jedynego - Boga Jahwe. To On mnie prowadzi. To On za mnie walczyć będzie. To On potężny Bóg. Nie zadzierajcie z Nim. :-)
Każdy z nas ma takie imię, które mówi kim jesteśmy. A właściwie: Kim jesteśmy. Bo to przeogromna i niezasłużona godność.
Cóż to za imię?
CHRZEŚCIJANIN!!!

Chrześcijanin + gr. Christianos - dosłownie: "Chrystusowi, czyli należący do Chrystusa!"
Imię to mówi, że nie jestem na tym świecie osamotniony. Że nie jest tak, że nikomu na mnie nie zależy. Że nie jest tak, że do nikogo nie przynależę.
Jestem Jego przez Chrzest Święty. Jestem Jego przez decyzję o wyborze Go za mojego Pana i Zbawiciela. Jestem Jego, gdy żyję codziennie według Jego Słowa. Jestem Jego! 
Chrześcijanin - jakże wzniosłe i piękne imię!

czwartek, 11 grudnia 2014

Zatańcz ze MNĄ!

piątek, 12 grudnia A.D. 2014 

(Mt 11,16-19)

Jezus powiedział do tłumów: Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.





Wydawałoby się, że Pan Jezus mówi tylko do Jemu współczesnych, którzy nie potrafili ani w Janie Chrzcicielu ani w Jezusie zobaczyć Boga, który się im objawiał, Boga który chce być blisko.

Doczesna koniunktura, układ, złość - to one zwyciężyły w Izraelitach nad otwarciem serca na Boga.
Mógłbym ich potępiać i powiedzieć, że ja postąpiłbym inaczej.
A tymczasem, tyle codziennie mam okazji, by zobaczyć Przychodzącego, które marnuję. Za każdym razem szukając wymówki, by się z Nim rozminąć.
Stwardniałe serce - to przeszkoda do spotkania Jezusa.
Marana Tha! Przyjdź Jezu, Panie! Zabierz moje kamienne serce a daj mi serce z ciała!

środa, 10 grudnia 2014

Chrześcijanin porywaczem???

czwartek, 11 grudnia A.D. 2014

(Mt 11,11-15)
Jezus powiedział do tłumów: Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!




I znów moje ulubione dosłowne tłumaczenie daje natchnienie: "Od zaś dni Jana Chrzciciela aż do teraz królestwo niebios gwałtowi ulega i gwałtownicy porywają je".
Królestwo gwałtowi ulega - czytamy dziś. Widać, że Królestwo Boże, to nie sprawa dla mdłych, zniewieściałych chłopców, ale dla prawdziwych mężczyzn. Potrzebny jest wszak trud, wysiłek, pomysłowość, wytrwałość.
Porwać - to też nie każdy potrafi. Np. cyganie do dziś mają zwyczaj (trochę już co prawda udawany) że wybrankę serca się porywa. Porywa się kogoś cennego, wartościowego, ważnego. Trzeba i nam - uznać Królestwo za cenne i porwać je!

wtorek, 9 grudnia 2014

Od-począć wreszcie...

środa, 10 grudnia 2014 r.

(Mt 11,28-30)
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.



"Przyjdźcie do mnie wszyscy trudzący się i obciążeni i ja dam wam odpocząć".
Tak w dosłownym tłumaczeniu brzmi słowo Jezusa.
Trudzący się - i nad życiem Ewangelią i nad życiem codziennym.

Ciekawe jest, że Jezus nie mówi "przyjdźcie a ja wam zdejmę ciężar", ale mówi "Bierzcie moje jarzmo..."
Jakby chciał nam jeszcze dowalić...
Tymczasem faktycznie - przychodzenie do Niego (modlitwa) i uczenie się od Niego - paradoksalnie daje odpoczynek. Daje Moc - Ducha Świętego. 
I widzę ludzi, którzy utrudzeni życiem - w Panu, w Jego Imię - odzyskują siły. Widzę ludzi, którzy składają swoje ciężary - nieprzebaczenia, zniewolenia, dręczenia, lęki - na Niego i odchodzą wolni i silni. Nie swoją mocą - ale Jego. Są silni, bo dusza ich odpoczęła. Jezus dziś w dosłownym tłumaczeniu mówi "znajdziecie odpoczynek dla dusz waszych". Od-począć, czyli zacząć od nowa. Możliwe - ale tylko w NIM!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Owiec Boży :-)

wtorek, 9 grudnia A.D. 2014


(Mt 18,12-14)

Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych.

Ciągle mi się wydaje, że Pan Bóg musi myśleć, czuć i działać jak ja.
A jednak moja sprawiedliwość, to nie Jego sprawiedliwość. I Chwała Bogu!
Ja bym pewnie wpuścił do Nieba siebie. I siebie. I jeszcze może... siebie. 
No może ktoś z przyjaciół, miłych i życzliwych by się załapał.
A On, dzisiaj mówi: "Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych."
Chwała Bogu, że jest sobą i dba codziennie, bym jako malutki nie zginął Mu spod ręki.

:-)


niedziela, 7 grudnia 2014

Piórko Gabriela :-)

poniedziałek, 8 grudnia A.D. 2014


(Łk 1,26-38)
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, . Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.




Ja to bym, chciał tak, żeby wszystko było w całości od razu. Tu i teraz. Natychmiast. I już!
Takie czasy, taki człowiek, taki ja. 
Akurat! Tylko zdaje mi się, że tak będzie dobrze. Gdyby tak było, to szybko bym się wszystkim nudził i trzeba by szukać nowych wrażeń.
A Pan Bóg to fajny jest. Rzadko kiedy daje człowiekowi gotowe rozwiązania, bo wie, że to jest dla nas to! To nas zajmuje, zaciekawia, rozwija. To sprawia, że rośniemy (Nie, nie, nie! Nie wszerz :-p ). Wewnątrz rośniemy! Bo mamy szansę spotkać JEGO!

Tak samo jak objawia Maryi dzisiaj drogę jej życia, jej macierzyństwa.
Po kolei, po maleńku.
Potrzeba tylko jednego z mojej strony - ZGODY!





Niemocny siłacz!

niedziela, 7 grudnia A.D. 2014

(Mk 1,1-8)
Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki. Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym.


Dziś naczelną zasadą staje się: "wszystko jedno jak, byleby o mnie mówili". I mamy... Różnej maści i ubarwienia celebrysiów i celebrysie, którzy są słynni z tego, że są słynni. Im większy skandal, tym lepiej, bo mówią o mnie, więc osiągnę wyższe stawki i większe korzyści. Taki jest świat.
I dziś - Jan Chrzciciel... "Głos wołającego na pustyni".
Nawet nie Jan, tylko "głos"... Wydawałoby się, że poniżony, że pomniejszony, że odczłowieczony... Ktoś z tego świata powiedzieć by mógł, że okrutny los go spotkał z rąk Boga!
A tymczasem, Jan to GŁOS SAMEGO BOGA!!!
Czyż może być piękniejsze i większe powołanie - pełnić wolę Boga, pełnić wolę tego, który "do końca nas umiłował"!!!
Na pewno jest to zadanie trudne. Ale, czyż mężczyzna nie jest stworzony do rzeczy trudnych i wymagających wysiłku.
;-)
Przecież każdy z nas marzy, w głębi serca o zwyciężaniu i zdobywaniu (serca królewny ofkors :-p ). Możemy zwyciężać - w naszym Bogu! Możemy zdobywać serca - w naszym Bogu!
Chodźmy, panowie! Oczywiście za Głosem Boga!

piątek, 5 grudnia 2014

Mocno-słabi żniwiarze.

Sobota, 6 grudnia A.D. 2014

(Mt 9,35-10,1.6-8)

Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!


Jezus litował się nad nimi, bo byli "znękani i porzuceni". Inne znaczenie tych greckich słów, to "zszarpani i obaleni".
Ileż to razy trudne wydarzenia życia, czy też ludzie nas szarpią, dokuczają. A ileż razy padaliśmy pod tymi razami.
Jezus lituje się wtedy szczególnie nad nami, bo wie, że zszarpani i przewróceni, nie mamy wogóle chęci na podążanie za kimkolwiek. Wtedy "nie mamy pasterza"... 
Taką zszarpaną i obaloną owcę łatwo może pożreć wilk. Jest łatwym łupem. A takiego szuka ów "lew ryczący". 
Jezus się nad nami, w takim stanie, lituje - wzywa uczniów, by prosili o "pracowników na żniwo". Ciekawe, że sam nie działa, tylko mówi, żeby prosić o ludzi, którzy będą pracować. 
Czyli siły człowieka, pomimo jego słabej kondycji ludzkiej (względem Jezusa) są potężne. Może on zdziałać na Bożym polu wiele.
Daj mi Panie, być dobrym żniwiarzem Twoim!


czwartek, 4 grudnia 2014

Dom!

piątek, 5 grudnia A.D. 2014

(Mt 9,27-31)

Gdy Jezus przychodził, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: Tak, Panie! Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niech wam się stanie! I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie! Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.




Niewidomi krzyczeli głośno gdy Jezus przechodził drogą, czy ulicą, by się nad nimi ulitował. Jednak uzdrowienie następuje dopiero w domu.
Jak oni za Nim doszli do tego, bliżej nieznanego domu?
Musieli oni iść za głosem Jezusa, albo ktoś ich podprowadził (czy to było realne nie wiem, może żydom nie wolno było się dotykać niewidomego, bo jego choroba była wg żydów skutkiem grzechu... Niech ktoś mądrzejszy podpowie. Internet nic nie mówi na ten temat.)

Pierwsza myśl - iść za głosem Jezusa, by trafić do domu gdzie przebywa - jest niezmiernie dla mnie ważna.

Słowo Ewangelii to Głos Jezusa dla mnie, dla nas. To On prowadzi do Domu Ojca, do Domu Jezusa - do Kościoła. Bo przecież to On zna Ojca, a Ojciec - Jego. Potrzebuję więc, tego Głosu Pana, który czasem mnie oceni, czasem wezwie do uwielbienia, czasem pocieszy... Lecz wszystko to czyni z MIŁOŚCI! To jest właśnie przebywanie w miejscu intymnym, bezpiecznym - w domu! Chcę tego!

A potem dopiero, mogę innych poprowadzić do Niego. Mogę poprowadzić ich tylko tam gdzie sam byłem, lub jestem. Chcę być zawsze w Twoim Domu, Panie!



środa, 3 grudnia 2014

Twardy jak skała...

czwartek, 4 grudnia A.D. 2014



(Mt 7,21.24-27)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki.



Budowanie na skale, to okrutnie trudna rzecz. Najpierw, ile czasu zanim się ją wyrówna, by mogła stać się porządnym fundamentem... A jeśli inwestor zażyczy sobie piwnicę, albo podziemny garaż... Oj...strach pomyśleć! :-)
Dopiero potem, to właściwe budowanie jest już prostsze. Ale i tutaj trzeba mieć dobry pomysł, wizję domu, pomieszczeń itp. Potem potrzebujemy kogoś, kto urealni nasz projekt wstępny - architekta, który powie - "to tak, a to nie". 

Z budowaniem wiary  jest podobnie. Zanim uda się przygotować fundament mija wiele czasu. Trzeba skałę naszego serca ociosać, wyrównać, przygotować do przyjmowania łaski. Ciągle trzeba konsultacji z Architektem mego życia, by wszystko szło dobrze. 
Skomplikowane. A i tak zawsze może się okazać, że skała oporna gdzieś jest...
Czy ja doszedłem już do budowania właściwego domu swojej wiary? Śmiem twierdzić, że chyba nie... Ciągle rąbię skałę swego serca... by ją wyrównać...
Piotr - petros-  skała... No właśnie... Tylko czemu taka twarda???

Ale Wam życzę większych postępów :-)